Sama idea składkowego
kupowania dobrych win, krótkiej pogadanki na wcześniej ustalony temat,
degustacji i dzielenia się wrażeniami, jest tak prosta, że aż genialna. Na
wtorek dziewiątego kwietnia organizatorzy wybrali wina różowe, a na spotkanie
do poznańskiego tapas baru Pika Pika przybyło trzynaście osób, przynosząc łącznie siedem różowiutkich
butelek.
Zaczęło się od podejrzeń
stałej klienteli baru, usiłującej ustalić
o degustację jakich różów chodzi. Sprawa szybko się wyjaśniła, klientela czegoś
nie dosłyszała i sądziła, że za chwilę odbędzie się spotkanie „Innych Poznania”
Po złożeniu stosownych wyjaśnień klientela wróciła do niczym już niezmąconej
konsumpcji oliweczek i kalmarów.
Po przybyciu wszystkich uczestników, uroczystym odkorkowaniu butelek i krótkiej pogadance przeszliśmy do części praktycznej. Do kieliszków trafiały
kolejno następujące wina:
PESCADOR ROSE
DO Catalunia
Trepat 60%, Garnatxa 20%, Merlot 20%
Kupione u Mielżyńskiego za
34 złote
Proste i bardzo
odświerzające, różowe bąbelki. Fermentacja naturalna i mało znany kataloński
szczep Trepat, dedykowany niemal w całości winom różowym. Wino ma oddawać
śródziemnomorskiego ducha – morza szum, ptaków śpiew – i robi to świetnie.
Delikatne czerwone owoce, łagodne musowanie i odrobina morskiej słoności
gwarantują rześką bryzę w letnie upały. Zdecydowany faworyt zgromadzonych Pań.
LOCUS AMENO
Cotes de Provence,
50% Sirah, 25% Grenache,
25% Cinsault
Wino nie jest dostępne w
Polsce.
Wino przyniesione przez autora projektu etykiety w kształcie
anielskiego skrzydełka. Wzorzec metra w zakresie różowych win z Prowansji. Po nalaniu do kieliszka zaatakowało
intensywnym zapachem truskawkowej MAMBY. Z czasem się cywilizuje, ujawnia miłe
nuty kwiatowe i aromaty świeżych truskawek. W smaku orzeźwia owocowością, choć
końcówka ujawnia odrobinę zielonej goryczki. Ładnie ewoluowało podczas całego
wieczoru.
PERE ET FILS
Laurent Miquel
IGP Pays d’Oc Langwedocja
Cinsault 70% Syrah 30%
Wino dostępne w Deliwina
za 39 złotych
Dla mnie największy
elegant wieczoru. Od początku uwodził w kieliszku aromatem melona, truskawek i zniewalających brzoskwiń. W ustach
krystalicznie orzeźwienie, wyrazista kwasowość i wytrawne owoce. Wino od młodej
gwiazdy langwedockiego winiarstwa nie zawiodło, zajęło też drugie miejsce w
głosowaniu siorbiących.
BARON DE URZANDE,
Rioja Vino Rosado
Kupione w hipermarkecie za 17 złotych
Ciemny, wchodzący w
delikatne brązy, kolor. W nosie puste i mało przekonujące. Po ogrzaniu
nieśmiało wychynęły z kieliszka nuty truskawkowej gumy balonowej. W ustach
atakuje bardzo wysokim, gryzącym alkoholem. W upał może dałoby się wypić, ale w
takiej degustacji porównawczej poległo. Raczej omijamy.
LOS VASCOS
Domaines Barons de Rotschild (Lafite)
Cabernet Sauvignon Rose
Colchagua Chile
Dostępne w Case de Vinos za 58 złotych
Wybrane najlepszym winem
wieczoru Los Vascos jest z pewnością winem bardzo przyjaznym konsumentowi. W
nosie początkowo zaskakują nuty warzywne, zwłaszcza rukola, z czasem wszystko
wraca do normy – mocne aromaty truskawek, malin i arbuza. W ustach również dominują
dojrzałe słodkie owoce, choć wino nie traci rześkości i lekkości.
CRIOS de Susana Balbo
Rose of Malbec , Mendoza,
2011
Wino
dostępne w MineWine w cenie 49 złotych
To
wino wyróżniało się głęboką, prawie herbacianą barwą i tym, że wchodziło w
rejestry wina półwytrawnego. Kolega, który wino przyniósł, reprezentujący
importera, mówił, że Pani Balbo przepraszała MineWine za tak rozbuchaną słodycz
w tym winie, na co usłyszała, że wezmą dwa razy więcej niż zwykle. Taka polska
specyfika. W nosie i ustach mocno truskawkowe, wiśniowe, ekstraktywne i
solidnie zbudowane. Wysoki alkohol jest świetnie ukryty za krzepkim cukrem. Dla
mnie to wino nie mieści się w kategoriach wina różowego na upalne popołudnie.
To bardzo poważny zawodnik i lepiej będzie się czuł w towarzystwie jedzenia.
LA COMBALE
TAVEL 2001
Delas, AOC Tavel 2011
Dostępne
u Mielżyńskiego w cenie 59,50 złotych
Słynne
wino, słynna apelacja i niestety -
korek. Importer poinformowany o wadzie wina zobowiązał się je wymienić.
Jak
zwykle było bardzo głośno, interesująco, wesoło i smacznie. Wieczór spuentował
mecz Borussi z Malagą i butelka czerwonej Rioji. Emocje były. W podsumowaniu
chciałem też wyrazić zdziwienie, że podobne inicjatywy nie mają miejsca w
innych miastach. Później zaś przypomniał mi się kawał o Poznaniaku, który nigdy
nie mógł się napić herbaty takiej jak lubi. Bo lubi z dwoma łyżeczkami cukru, w
domu słodzi jedną płaską a w gościach cztery… I może być też tak, że takie
składanie się na butelki budzi entuzjazm tylko w Poznaniu.. Nieważne, Winni
Poznania przygotowują już kolejną edycję – następnym razem degustujemy
węgrzyny. Oczywiście tej, składkowo!