czwartek, 25 kwietnia 2013

Forte Canto z Biedronki do zlewu. Molto Veloce.



Salice Salentino Forte Canto

80% Negroamaro, 20% Malvasia Nera


Kupiłem w Biedronce za 14,99 złotych. Dlaczego???


 

Im więcej głosów negatywnych o ostatniej włoskiej ofensywie Biedronki, tym większe wyzwanie żeby znaleźć na półkach jakieś wino godne uwagi. Nota bene, włoska ofensywa kojarzy mi się niezmiennie z kawałem o włoskich czołgach, które będąc cudem militarnej techniki posiadały skrzynię z siedmioma biegami… z czego sześć biegów było wstecznych. Mój wybór padł na Salice Salentino Forte Canto za 14,99. Wino z samiutkiego obcasa włoskiego buta.. Wino z regionu o najdłuższych i najcieplejszych latach.. Wino z magicznych szczepów Negroamaro i Malvazia Nera – czarnych jak smoła, mocnych i soczyście owocowych… No cóż. Z obcasa co najwyżej jest podeszwa, której ktoś dodał podczas fermentacji. I to taka zakurzona. W nosie całkiem przyzwoite. Czuć dość banalne, ale czyste aromaty czarnych owoców, głównie jeżyn i czereśni. W ustach jest już jednak dramat.  Alkohol i taniny całkowicie zabijają to wino. Cierpkość, kwas i palące procenty, sprawiły, że po dwóch kieliszkach wylałem Forte Canto do zlewu w trybie molto veloce.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Ograbiony przez Milesa – Janeil Merlot 2011

 

Janeil Merlot 2011

Francois Lurton

Cotes de Rousillion


Kupiłem w Auchan za 20 złotych. Soczyste i dobre.


 

Jak ktoś zamówi pier***onego Merlota – wychodzę!! Słynne zdanie wypowiedziane przez aktora Paula Giamattiego nie tylko wpłynęły na istotny spadek sprzedaży win tego szczepu na amerykańskim rynku.  Sprawiło też, że w moim młodym i niewinnym jeszcze winiarskim umyśle Merlot stał się synonimem obciachu, winiarskiego plastiku i parweniuszostwa. Trochę nieświadomie, całkowicie zarzuciłem kupowanie jednoszczepowych butelek Merlota. Dopiero kupując to wino Francoisa Lurtona zdałem sobie sprawę z moich uprzedzeń. A jest ono równie dobre jak kupaż Syrah Grenache tego winiarza, recenzowany tutaj. Mnóstwo dojrzałych, soczystych i czystych owoców. Na pierwszym planie czereśnia i czerwone śliwki, na drugim czarne porzeczki i szczypta przypraw. Wino ma niewielką kwasowość, tłustawą fakturę, lekko zaznaczony alkohol i mięciutkie, ledwie zauważalne taniny. Pije się je lekko, łatwo i przyjemnie. Nie wiem czy Merlot Janeil będzie moją Elizabet Beneth, ale z pewnością przestanę traktować stojące na półkach Merloty jak powietrze.

środa, 10 kwietnia 2013

Winni Poznania degustują róż – relacja.


 
Sama idea składkowego kupowania dobrych win, krótkiej pogadanki na wcześniej ustalony temat, degustacji i dzielenia się wrażeniami, jest tak prosta, że aż genialna. Na wtorek dziewiątego kwietnia organizatorzy wybrali wina różowe, a na spotkanie do poznańskiego tapas baru Pika Pika przybyło trzynaście osób,  przynosząc łącznie siedem różowiutkich butelek.

Zaczęło się od podejrzeń stałej klienteli  baru, usiłującej ustalić o degustację jakich różów chodzi. Sprawa szybko się wyjaśniła, klientela czegoś nie dosłyszała i sądziła, że za chwilę odbędzie się spotkanie „Innych Poznania” Po złożeniu stosownych wyjaśnień klientela wróciła do niczym już niezmąconej konsumpcji oliweczek i kalmarów.

Po przybyciu wszystkich uczestników, uroczystym odkorkowaniu butelek i krótkiej pogadance przeszliśmy do części praktycznej. Do kieliszków trafiały kolejno następujące wina:

 

PESCADOR ROSE

DO Catalunia

Trepat 60%, Garnatxa 20%, Merlot 20%

Kupione u Mielżyńskiego za 34 złote


Proste i bardzo odświerzające, różowe bąbelki.  Fermentacja naturalna i mało znany kataloński szczep Trepat, dedykowany niemal w całości winom różowym. Wino ma oddawać śródziemnomorskiego ducha – morza szum, ptaków śpiew – i robi to świetnie. Delikatne czerwone owoce, łagodne musowanie i odrobina morskiej słoności gwarantują rześką bryzę w letnie upały. Zdecydowany faworyt zgromadzonych Pań.

 

LOCUS AMENO

Cotes de Provence,

50% Sirah, 25% Grenache, 25% Cinsault

Wino nie jest dostępne w Polsce.


Wino przyniesione przez  autora projektu etykiety w kształcie anielskiego skrzydełka. Wzorzec metra w zakresie różowych win z Prowansji.  Po nalaniu do kieliszka zaatakowało intensywnym zapachem truskawkowej MAMBY. Z czasem się cywilizuje, ujawnia miłe nuty kwiatowe i aromaty świeżych truskawek. W smaku orzeźwia owocowością, choć końcówka ujawnia odrobinę zielonej goryczki. Ładnie ewoluowało podczas całego wieczoru.

 

PERE ET FILS

Laurent Miquel

IGP Pays d’Oc Langwedocja

Cinsault 70% Syrah 30%

Wino dostępne w Deliwina za 39 złotych

 

 

Dla mnie największy elegant wieczoru. Od początku uwodził w kieliszku aromatem melona, truskawek i zniewalających brzoskwiń. W ustach krystalicznie orzeźwienie, wyrazista kwasowość i wytrawne owoce. Wino od młodej gwiazdy langwedockiego winiarstwa nie zawiodło, zajęło też drugie miejsce w głosowaniu siorbiących.

 



 

BARON DE URZANDE,

Rioja Vino Rosado

Kupione w hipermarkecie za 17 złotych

 

Ciemny, wchodzący w delikatne brązy, kolor. W nosie puste i mało przekonujące. Po ogrzaniu nieśmiało wychynęły z kieliszka nuty truskawkowej gumy balonowej. W ustach atakuje bardzo wysokim, gryzącym alkoholem. W upał może dałoby się wypić, ale w takiej degustacji porównawczej poległo. Raczej omijamy.

 

 

LOS VASCOS

Domaines Barons de Rotschild (Lafite)

Cabernet Sauvignon Rose

Colchagua Chile

Dostępne w Case de Vinos za 58 złotych

 

 

 


Wybrane najlepszym winem wieczoru Los Vascos jest z pewnością winem bardzo przyjaznym konsumentowi. W nosie początkowo zaskakują nuty warzywne, zwłaszcza rukola, z czasem wszystko wraca do normy – mocne aromaty truskawek, malin i arbuza. W ustach również dominują dojrzałe słodkie owoce, choć wino nie traci rześkości i lekkości.


CRIOS de Susana Balbo

Rose of Malbec , Mendoza, 2011

Wino dostępne w MineWine w cenie 49 złotych

 


To wino wyróżniało się głęboką, prawie herbacianą barwą i tym, że wchodziło w rejestry wina półwytrawnego. Kolega, który wino przyniósł, reprezentujący importera, mówił, że Pani Balbo przepraszała MineWine za tak rozbuchaną słodycz w tym winie, na co usłyszała, że wezmą dwa razy więcej niż zwykle. Taka polska specyfika. W nosie i ustach mocno truskawkowe, wiśniowe,  ekstraktywne i solidnie zbudowane. Wysoki alkohol jest świetnie ukryty za krzepkim cukrem. Dla mnie to wino nie mieści się w kategoriach wina różowego na upalne popołudnie. To bardzo poważny zawodnik i lepiej będzie się czuł w towarzystwie jedzenia.

 


 LA COMBALE

TAVEL 2001

Delas, AOC Tavel 2011

Dostępne u Mielżyńskiego w cenie 59,50 złotych


 

Słynne wino, słynna apelacja i niestety  - korek. Importer poinformowany o wadzie wina zobowiązał się je wymienić.

 

Jak zwykle było bardzo głośno, interesująco, wesoło i smacznie. Wieczór spuentował mecz Borussi z Malagą i butelka czerwonej Rioji. Emocje były. W podsumowaniu chciałem też wyrazić zdziwienie, że podobne inicjatywy nie mają miejsca w innych miastach. Później zaś przypomniał mi się kawał o Poznaniaku, który nigdy nie mógł się napić herbaty takiej jak lubi. Bo lubi z dwoma łyżeczkami cukru, w domu słodzi jedną płaską a w gościach cztery… I może być też tak, że takie składanie się na butelki budzi entuzjazm tylko w Poznaniu.. Nieważne, Winni Poznania przygotowują już kolejną edycję – następnym razem degustujemy węgrzyny. Oczywiście tej, składkowo!

wtorek, 9 kwietnia 2013

Douliou douliou douliou Saint Tropez!

Note Blueu 2008

Les Maitres Vignerons de la Presqu’ile de Saint Tropez

AOC Cotes de Provence, Syrah Mourvedre



Kupiłem u Mielżyńskiego za 34 złote. Bez szału.


...a gdy nadchodzi lato w Saint Tropez, wszyscy chłopcy są przystojni, dziewczyny są piękne, że tylko schrupać... Płonie nasze 20 lat, bawimy się, śmiejemy, tańczmy... Wygłupiamy się, śpiewamy z przyjaciółmi yeh yeh...  Nie umiera się z miłości w Saint Tropez…

Saint Tropez z piosenki Jenny Rock musiało być pięknym miejscem. Wino Note Blueu powstało w winnicach położonych o rzut beretem od plaż, po których golasów ganiał żandarm Ludovic Cruchot. Nalewając kieliszek tego wina miałem nadzieję stać się piękny jak chłopcy z piosenki i przenieść się na Lazurowe Wybrzeże. Udało się to połowicznie. W nosie pojawiają się czerwone owoce i na tym koniec. W ustach owoc jest mało wyrazisty, szybko ustępuje pola kwasowości i gorzkawym nutom ziołowym. Wino trzyma południowy sznyt, ale w moim odczuciu brakuje mu odrobinę owocowej soczystości. Jednocześnie wydaje się, że w upały, niska koncentracja i wyraźna kwasowość, mogą sprawić, że Note Blueu uznamy za orzeźwiające. A na Lazurowym Wybrzeżu chyba o to chodzi… w sumie więc -  na nieduży plus.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Palatium, niezły Riesling z Biedronki.


 

Palatium Riesling 2011


Kupione w Biedronce, za 14,99. Z przyjemnością.


Ten prześmieszny żart meteorologiczny wycięty nam przez matkę naturę nie nastraja do orzeźwiania się kieliszkiem dobrze schłodzonego białego wina. Do świątecznego śniadania czerwień pasowała jednak jak pięść do nosa, ostatecznie na stole rozgościł się więc tani i prosty Riesling z Biedronki. Z wszystkich białych szczepów najbardziej kocham właśnie Rieslingi, choć ich jakości i finezja mogą rozciągać się w zakresach od dokonań bawarskiej kinematografii późnowieczornej  do fug Jana Sebastiana Bacha. W tańszych butelkach mamy oczywiście większe szanse zapoznać się z „Żarem alpejskich spódnic.”  Otwierałem bez większych nadziei, tymczasem to wino okazało się być bardzo smaczne. W nosie sporo zielonych owoców, zwłaszcza jabłek i cytrusów. W ustach najpierw atakuje kwasowością, którą stopniowo zastępuje melonowa i delikatnie miodowa słodycz. Na upartego, można się też doszukać  rysu kredowej mineralności.  Wino jest czyste i dobrze zbalansowane. Swoim nazwiskiem sygnował je enolog Peter Griebler, który z tego co udało się wyszperać w sieci, zajmuje się selekcjonowaniem win niemieckich dla wielkich sieci handlowych. Tutaj sobie poradził.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Hauts de Janeil – porzeczki z Cotes du Roussillon.


Mas Janeil – Les Hauts de Janeil, Francois Lurton,

Syrah & Grenache, Vin du Pays d’OC 2011.

Kupiłem w Auchan za 23 złote.  Świetne.


Niektóre etykiety mówią do mnie bardziej niż inne. Ta do mnie wręcz krzyczała. Ktoś włożył tu trochę pracy w koncept, układ graficzny, czcionkę sprawiając, że spośród setek lub nawet tysięcy butelek wyłożonych na półkach supermarketu, do ręki wziąłem właśnie tę. Wino zrobiono z kupażu Syrah i Grenache, sygnowano czyimś imieniem i nazwiskiem a owoce zebrano w Maury, niewielkiej gminie w Pirenejach Wschodnich, na terenie apelacji Cotes du Roussillon Villages. Jak na dwadzieścia trzy złote – to bardzo dużo.  Ta butelka miała być dobrym kompanem do pracy przy wypieku pasztetów, sprawiła jednak, że z pieczenia pamiętam niewiele – cała uwaga skupiona była na tym winie. Jest kapitalne. Składa się z jednej strony z soczystego, krzepkiego owocu czarnej porzeczki, z drugiej z całej palety nut czekoladowych, ziemistych i pieprznych.  Nie ma co ukrywać proweniencji tego wina – to górski prostak, z ogorzałą od słońca i wiatru facjatą.  Za to uśmiech ma od ucha do ucha i jest to uśmiech bardzo zaraźliwy. Bardzo polecam.