czwartek, 25 września 2014

Lot balonem, Marques de Burgos, Ribera del Duero


Marques de Burgos 2011Roble, Tinto Fino

Kupiłem w Mielżyńskim, cena detaliczna 48,50 złotych. Jest dobrze!


Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać, jak powiedział Arkaszka do Lutka pod Grandem, w Sopocie.  I ja się zasadniczo z Arkaszką zgadzam, co nie przeszkadza mi siedzieć w samolocie jak na szpilkach, pocić się, wsłuchiwać się w każdy podejrzany dźwięk silnika i podwozia, przyglądać się podejrzliwie współpasażerom i stewardesom, względnie  entuzjastycznie przyłączać się do klaskania po posadzeniu maszyny przez pilota. Do balonu, który tak pięknie zdobi etykietkę Marques de Burgos, zdecydowanie bym nie wsiadł, nawet po wypiciu kilku Marquesów de Burgos. Niemniej wśród wszystkich współczesnym Ikarów, najbardziej zaimponował mi właśnie baloniarz. 

U Larrego Waltersa pragnienie wzbicia się w przestworza, mimo braku funduszy, był tak wielkie, że zdecydował się polecieć na ogrodowym krześle uzbrojonym w zestaw balonów meteorologicznych.  W siatkę spakował sobie sznytki na drogę, wziął do ręki piwko i wiatrówkę, którą  miał zamiar stopniowo zmniejszać ilość balonów. I odciął sznurek. Kilkanaście minut później wieża kontroli lotów najbliższego lotniska dostała zgłoszenie od pilota samolotu dotyczące przerażonego człowieka mknącego przez przestworza na krześle i to na wysokości blisko 5000 metrów. Dopiero po jakimś czasie, otrząsnąwszy się z pierwszego szoku, Larry przestrzelił kilka balonów i z poważnymi odmrożeniami wylądował na słupie elektrycznym, wyłączając prąd w całkiem pokaźnym miasteczku. Został niezwłocznie aresztowany. Zapytany po co to zrobił, odrzekł - człowiek nie może ciągle tak tylko siedzieć i siedzieć.

A samo balonowe wino? Jest naprawdę znakomite.  Ribera del Duero słynie z produkcji win obciążonych dziedzicznie skazą nadmiernego ekstraktu, wysokiego alkoholu i przesadną fascynacją przemysłem drzewnym. Szczęśliwie, moda na wina ciężkie, karykaturalnie przerysowane, suche i wytarzane w waniliowych choinkach zapachowych, przemija także i w tej apelacji. Marques de Burgos jest winem nowoczesnym, choć niewypierającym się swego riberowego pochodzenia. Na pierwszym planie są tutaj słodkie, bardzo dojrzałe owoce – maliny, wiśnie, czereśnie. Dopiero na drugim planie pojawia się beczka. Jest bardzo przyjemna, słodka, niemal aksamitna i smakowicie czekoladowa. Kwasowości jest tak w sam raz, a długość tego wina porównać można chyba tylko do długości bloków reklamowych w Polsacie. Gdzieś na samym końcu pojawia się zaś nutka, którą ostatecznie skojarzyłem ze smakiem cukierków Kukułka – taki miły akcencik z dzieciństwa. 

Jest dobrze! odpowiedział Arkaszce Lutek. I nie mylił się ani odrobinkę!

środa, 3 września 2014

Biedronka we Francji, znowu na cudzy paszport.


Bastion de Garille

Cuvee Fruitee 2013

Syrah Pays d'Oc IGP

Vignobles Lorgeril


Kupiłem w Biedronce za szesnaście złotych i nie żałuję!



Biedronka nie przestaje zadziwiać. Podczas prezentacji francuskiej oferty, której recenzje pojawiały się tu i tu, degustatorzy uraczeni zostali bardzo przeciętnymi winami  typu Buzet, Muscadet i Combalet, co sprawiło, że z ofertą tą przestałem wiązać jakiekolwiek nadzieję.  Tymczasem oferta ta wydaje się być zdecydowanie bardziej intrygująca niż jej zapowiedź. O świenej białej Langewdocji za niecałą dyszkę doniósł dziś Winiacz, ja tymczasem donoszę o kolejnej kradzieży ze stajni Mielżyńskiego. Może nie tak spektakularnej jak Vallado, ale jednak pojawienie się na półkach Biedronki win ze stajni Lorgerila jest dość znamienne. Jakiś czas temu postawiłem tezę, że zakupy prowadzone przez Biedronkę dalekie są od przypadkowego zakupu „dużo i tanio.” Kupcy dyskontów chętnie korzystają z benchmarku, robią zakupy w sklepach specjalistycznych i wszędzie gdzie skala produkcji i polityka już wypromowanego winiarza to umożliwia, składają wiadome propozycje nie do odrzucenia. Na półkach Mielżyńskiego dostępne są wina z różnych, w tym najwyższych linii Nicolasa de Lorgeril, do Biedronki trafia zaś absolutny basic, pod postacią wina linii fruitee, czyli win definiowanych jako piknikowe, aperitifowe , do sączenia po pracy. Ale wybór z pewnością nie jest przypadkowy. 

Samo wino, Bastion de Garille, IGP Syrah 2013,  jest świetne - soczyste, z bardzo intensywnym,  kwiatowo-malinowym aromatem. W ustach pełne, żywe, bardzo owocowe, ale ładnie wykończone pikantną,  ziołową nutką.  Nie jest to wielkie wino, ale do wszystkich okazji wskazanych przez producenta, sprawdzi się wyśmienicie. Polecam i łakomym okiem spoglądam na drugą etykietę wyrwaną Pani wykładającej dziś wina na półkach – Madiran z Pirenejów wygląda nader nęcąco. Ale o tym napiszę już jutro. 

wtorek, 2 września 2014

Winne Wtorki z czekoladą. Mariusz i Goplana


Marius Syrah

D.O Almansa

Kupione w Biedronce za 10 złotych


Jako autor tematu dzisiejszych Winnych Wtorków, poprzysiągłem sobie, że nie zwaflę i napiszę tę notkę choćby nie wiem co. Odpuścić własny temat jakoś nie godzi się, więc pomimo późnej pory, zasiadam do klawiatury, kieliszka i tabliczki. Czerwone, wytrawne wino i czekolada, choć oldskulowa szkoła raczej nie zaleca ich łączenia, mają ze sobą mnóstwo wspólnego. Po pierwsze – oba produkty uwielbiam. Po drugie - oba powstają w wyniku procesu fermentacji.  Po trzecie – smak obu z nich zbudowany jest na taninach. Stąd też trudność w łączeniu. Solidna, gorzka czekolada całkowicie zdominuje lekkie, owocowe wino. Solidna, beczkowa Ribera zmasakruje z kolei każdą mleczną tabliczkę i eksperymenty skończą się tym, że zepsujemy butelkę wina i tabliczkę czekolady. Najrozsądniej jest więc sięgać po solidną gorzką czekoladę i konkretne, upakowane owocem i beczką, wino.
Jako lokalny patriota, zaopatrzyłem się w tabliczkę gorzkiej Goplany o sześćdziesięcioprocentowej zawartości kakao. Co do wina, nie zastanawiałem się zbytnio. Skoro ma być przypakowane, od razu wyjąłem  z szafy Mariusza. Dość szeroko opisywany w blogosferze, wszędzie przychylnie, z czasem stał się jednym z moich ulubionych win z Biedronki. Wino pochodzi z niewielkiej apelacji D.O Almansa i zrobione jest ze szczepu Syrah, który sam w sobie ma zawsze potencjał do dawania win mocarnych, bogatych w smaki i aromaty. Jak wypada samo połączenie? Świetnie. Żaden ze składników nie dominuje i nie przytłacza drugiego. Czekolada w żaden sposób nie osłabiła wyraźnej nuty owoców, taniny świetnie ze sobą współgrają a mocny smak kakao ładnie komponuje się z czekoladowo-waniliową nutą beczkową. I tak, za 12 złotych, sprawiłem sobie mnóstwo radości na zakończenie tego jakże intensywnego dnia.

W ramach Winnych Wtorków, łączeniem czekolady i wina zajmowali się również: