Lavradores de Feitoria
Touriga Franca, Tinta Roriz, Touriga NacionalDouro 2011
Kupiłem w Biedronce, za 19,90 - warto kupić i odłożyć na rok lub dwa.
Douro wydaje mi się być jednym z bardziej niesamowitych
regionów winiarskich. Majestatyczna rzeka wije się między wzgórzami, które,
poorane tarasami, wyglądają niemal tak kosmicznie i niesamowicie jak kręgi w zbożu. Palące słońce dodaje
krajobrazowi księżycowo-pustynnego charakteru. A jednak, walcząc z brakiem
wody, kamienistym i nieprzyjaznym życiu podłożem, a także z prawem grawitacji,
niemal każdy kawałek ziemi porośnięty jest sękatymi łodygami winorośli, które
rodzą niewielką ilość wypalonych słońcem, czarnych i niezwykle skoncentrowanych
owoców. Kiedy otwieram butelkę wina z Douro, mam nadzieję, że
portugalskim winiarzom udało się zamknąć w środku choć odrobinę tego palącego
słońca.
Butelki z tego regionu, także te oferowane przez Biedronkę, z reguły
trzymają bardzo dobry poziom. Nie inaczej jest w przypadku Lavradores de
Feitoria z aktualnej oferty Biedronki. Jest tylko jedno ale. Jest to wino dla
cierpliwych. Tuż po otworzeniu wino jest zamknięte i wręcz odstręczające. Pachnie
i smakuje zielonymi gałązkami, wanilią, kwaśnymi wiśniami i ciężko doszukać się
w nim jakiejkolwiek harmonii. Szczęśliwie, kolejny kieliszek wypiłem dopiero
wieczorem, a wino mogło spokojnie odetchnąć w karafce. Tych kilka godzin miało
na nie zbawienny wpływ. Po pierwsze, z butelkowej drzemki budzi się owoc.
Wiśnie stają się dojrzalsze, słodsze i idą pod rękę ze śliwkami. Po drugie w
winie pojawia się głębia, struktura i harmonia. Po trzecie jest w nim wszystko to, za co uwielbiam portugalskie wina. Pomimo mocy, ciemnej, gorzkiej, niemal przypalanej końcówki i solidnej budowy, wina te mają niezwykle delikatną, kwiatową
osnowę. Mimo wszystko, pomimo tego, że pochodzi z rocznika 2011, wino jest
jeszcze za młode do picia. A wino z dyskontu, kosztujące dwadzieścia złotych,
które można odłożyć do starzenia, samo w sobie jest gratką.
PS. Lavradores de Feitoria do spółdzielnia osiemnastu winiarzy.
A pszczółek na etykiecie , które miały ich symbolizować, jest szesnaście. Ot, zagwozdka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz