Chianti Classico DOCG 2012
Kupiłem w M&S, kosztuje 34 złote. Książkowe!
Jak chodzi o koguty, w moją pamięć wryły się cztery. Każdy
na innym etapie mojego życia. Pierwszym z nich był kogut z Teleranka. Niby
wolałem 5, 10, 15, ale tamtych czasach się nie wybrzydzało, nawet jak dawali
Niewidzialną Rękę czy inne Dyskoteki Pana Dżeka. Drugim był ten prawdziwy u
sąsiadów, którego szczułem przez siatkę kijem na tyle skutecznie, że przez nią
przeskoczył i przegonił przez całe podwórko. Przez trzeciego niemal udusiłem się ze śmiechu
i to publicznie. W czasach studenckich jeździłem na międzynarodowe spotkania i
konwencje, gdzie za pieniądze niemieckich płatników, nader skutecznie
integrowała się młodzież całej Europy. Jednym z obowiązkowych punktów
programu, były prezentacje kultury,
kulinariów, tradycji każdego z krajów uczestników. Prezentacja Portugali
przypadła akurat na dzień, w którym moderowałem zajęcia, siedząc z mikrofonem na podwyższeniu, na widoku całego audytorium.
Gładko przebrnęliśmy przez flagę, hymn, zdjęcia pomników przyrody oraz
ciasteczka i dżemiki. Problem zaczął się dopiero przy legendach o piejącym kogucie z Barcelos – możecie sobie ją wygooglać. Piękna historia uczciwego
biedaka ocalonego przez pieczonego koguta nie wydaje się groźna, dopóki
opowiadająca, niedomagając w językach obcych, nie zdecyduje się opowiadać
legendy o singing cock. Uczestnicy z
Irlandii i Anglii płakali ze śmiechu, wychodząc całymi grupami na zewnątrz. Ja
niestety utknąłem na podwyższeniu, krztusząc się,dławiąc i rozpaczliwie starając się wyłączyć mikrofon.
Ostatnim kogutem, który zaprzątał
moją uwagę jest Gallo Nero z Chianti Classico. Opisy win z serca Chianti zawsze
działały mi na wyobraźnie, szukałem więc długo wina z pięknym wiśniowym owocem,
nutami tytoniu i ziół na lekko wioskowym tle, zdecydowanymi taninami i
kwasowością. Wszystkie butelki jakie trafiłem w rozsądnym przedziale cenowym,
były jednak nader bladą kopią wszystkich opisów, ledwie wspomnieniem po
wiśniach, popielniczką zamiast tytoniu i cebulą w zastępstwie ziół. Poddałem
się i przez długi czas konsekwentnie omijałem wszystkie włoskie butelki
kosztujące mniej, niż 50 złotych.
Olśniło mnie dopiero podczas ostatniej wizyty w Marks and
Spencers. W tym oto sklepie, każda butelka świetnie odzwierciedla wszystkie
cechy charakterystyczne dla danego szczepu i danej apelacji. Rzadko kupimy
tutaj wino wybitne, ale Rioja smakuje tak jak powinna smakować Rioja,
Pinot z Chile tak jak Pinot z Chile a
proste Chardonnay z Burgundii jak Chardonnay z Burgundii. Te wina są więc
niemal jak pomoce naukowe. Oczywiście w sekcji win Włoskich znajdziemy Chianti
Classico, z przepisowymi herbami na etykiecie i kogutkiem na banderoli.
Kupiłem, wypiłem i jestem w pełni usatysfakcjonowany. Wiśnie są czyste i bardzo
wyraziste, uzupełnione słodkim suszonym owocem. Tytoń z odrobiną ziół są bardzo
ładnie podbite czekoladą, całość jest też wyraziście kwasowa, a taniny solidnie
ściągają paszczę. Butelka jak z podręcznika
i aż prosi się o jakiś makaron, talerz wędlin lub kawałek mięsa. Piej czarny kogucie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz