czwartek, 9 kwietnia 2015

Czekoladowa retrospektywa - Cotes du Rhone Alleno i Chapoutiera.


Cotes du Rhone 2013

Yanick Alleno, Michel Chapoutier

Wino kupiłem w Foodwine w Starym Browarze. Cena detaliczna 55 złotych. Skorzystałem ze zniżki blogerskiej w wysokości 25%. Kapitalne wino.


Obojętność z jaką mój starszy syn podchodzi do słodyczy wypełnia mnie sprzecznymi emocjami. Cieszę się, że żyje w czasach, w których wszystko jest dostępne i że stać mnie na to, żeby spełnić większość jego małych i większych marzeń. Żal mi jednak, że nigdy otrzymany banan czy czekolada nie wywołają w nim tak ekstatycznej radości jak kiedyś we mnie. Sama tylko czekolada wiąże się w moim przypadku z szeregiem bardzo intensywnych przeżyć.
  1.  Bardzo wczesne lata osiemdziesiąte. Mama chowa przed nami czekoladę (nadziewaną, w zielonym opakowaniu ze stokrotką)za książkami. Znajduję ją i błyskawicznie zjadam. Zwalam na starszego brata. Brat ma karę. Ja nie mam wyrzutów sumienia.
  2. Wczesne lata osiemdziesiąte. Tata wraca z podróży do Tajlandii. Przywozi dwadzieścia czekolad, każdą w innym papierku. Zapewnia mi to status bożka wśród dzieci z mojej ulicy. Na okazanie,wpuszczam je pojedynczo, każdorazowo z namaszczeniem rozkładając czekolady jedna obok drugiej. 
  3. Połowa lat osiemdziesiątych. Tata wraca z podróży do Berlina Zachodniego. Przywozi karton czekolady (pewnie z Aldiego) i chowa przed nami pod kanapą. Czekolady mają podreperować domowy budżet. Słysząc nasze rozmowy o tym, jak cudownie byłoby zjeść całą niemiecką czekoladę alpejską na raz, daje nam po tabliczce. Zjadam całą niemiecką czekoladę alpejską na raz. Wymiotuję przez całą noc i mam czekoladowstręt przez pół roku.
  4. Również połowa lat osiemdziesiątych. Kolega przynosi do szkoły Marsa i Snickersa. Codziennie przez miesiąc wyjmuje je na dużej przerwie. Wszyscy chłopacy z klasy rezygnują z gry w piłkę(!) i okrążają jego ławkę. Kolega waha się który batonik zjeść. Po czym chowa oba i mówi, że to jednak nie dzisiaj. Jego ojciec dowiaduje się o tej podłości i zabiera mu oba batoniki.

Wszystkie te czekoladowe wspominki pojawiają się w tym wpisie dzięki butelce Cotes du Rhone Yanicka Alleno i Michela Chapoutiera. To hiperekspresyjne wino ma w sobie bardzo dużo nut gorzkiej czekolady, które z kolei skłoniły mnie do własnoręcznego wyprodukowania pralinek, które idealnie by się z nim komponowały. Praliny uwieczniłem na zdjęciu. Ich skład może początkowo szokować, ale gwarantuję, że doznania smakowe są niesamowite. Nadzienie składa się bowiem … z sera Roquefort, wymieszanego z siekanymi orzechami, rodzynkami, odrobiną pieprzu i gałki muszkatołowej. Całość oczywiści oblana jest dobrej klasy gorzką czekoladą i solidnie schłodzona.  Połączenie kapitalne, zachęcam do odtworzenia. Zwłaszcza, że wino jest naprawdę warte zakupu. Kompozycja była starzone w cemencie, dominuje w niej Syrah, a Chapoutierowi udało się zamknąć w butelce całą feerię intensywnych smaków i aromatów – maliny, jagody, przyprawy, garigue, tytoń, skórę, lukrecję.

Dla porządku – chciałem dać spróbować moich pralinek synkowi – popukał się w czoło, uciekł i zamknął w pokoju. Chyba faktycznie nie odziedziczył po mnie miłości do czekolady…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz