piątek, 23 listopada 2012

Znów w Langwedocji, tym razem w dół sosnowymi zboczami.

 

 

Faugères La Côte des Pins,

Faugères, Languedoc,

Lorgeril,

Syrah, Grenache, Carignan.

 

Mielżyński, 39 złotych, bardzo polecam.

 
Zgodnie z zasadą piątek bez wina nie jest piątkiem (staram się nie stosować tej zasady względem innych dni tygodnia) zaopatrzyłem się w tę butelkę. Mam słabość to tego producenta, wszystkie pite przeze mnie wina Lorgeril były bardzo dobre. Tak było też tym razem. Kolor ciemny, z granatowymi refleksami. W nosie na bogato:) dużo owocowych nut - czereśnie, owoce leśne, czarna porzeczka. Pojawiają się też aromaty przypraw oraz intensywny zapach sosnowej żywicy. W smaku owoce i goryczka – kakao i lukrecja. Taniny z tych miękkich, a w końcówce pojawia się zdecydowany i nadający całości charakteru alkohol. Wino bardzo w stylu CdR, a bonus w postaci leśnych akcentów nadaje mu bardziej śródziemonomorski charakter. Żal mam tylko o to, że aż trzy kieliszki wypiła mi teściowa.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz