sobota, 9 marca 2013

Biedronkowe wino miesiąca. Czerwona Regia Colheita.



 

Regia Colheita

D.O.C Alentejo

Reserva 2011, Vinho Tinto.

 

Kupione w owadzie, cena 19,99. Nie warto.





Zacznijmy od tego, co obiecuje nam kontretykieta: doskonale zbudowane czerwone wino, w którym dojrzałe owoce doskonale balansują się z nutą tostów pochodzącą z dębu, w którym dojrzewało. Czy obietnica została dotrzymana? No śmiem wątpić. W tym winie brakuje owocu. I w nosie i w ustach pojawiają się ledwie wyczuwalne nutki czereśni i truskawek, które natychmiast zostają wypchnięte przez mdłą, waniliową beczkę. Do tego wino ma jak dla mnie zbyt mocne, wysuszające taniny i gryzący alkohol. Żeby nie było, próbowałem wszystkiego, ani karafka, ani dłuższe odstanie nie wykrzesały z tego wina niczego pozytywnego. Alentejo jest jedną z moich ulubionych apelacji, ale najlepsze wina jakie z niej piłem były winami regionalnymi. Tutaj ktoś ewidentnie dołożył te wszystkie DOC, reservy i korony na etykiecie, ale zabrał to, co w Alentejano najlepsze – życie.

I jeszcze jedna uwaga. Portugalski jest pięknym językiem, ale chyba dość dziwnym.  Zadając tłumaczowi google zdanie „estagiado em melas pipas de carvalho frances” domyślałem się rezultatu: „leżakowane w beczkach z dębu francuskiego” Natomiast wpisując poszczególne wyrazy otrzymywałem dość zaskakujące rezultaty. Meias to skarpety, pipas to latawiec. Meias pipas to już jednak beczułka. Meias pipas de carvalho to beczki dębowe. Jeszcze jedno! Uwaga na wyraz „carvalho”. Nie chodzi mi o piłkarza Ricardo Carvalho, którego bardzo lubiłem. Chodzi o to, że po usunięciu literki v zostajemy z „caralho” A różnica między carvalho frances i caralho frances, wierzcie mi, jest bardzo znaczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz