piątek, 1 marca 2013

Kij w oko San Rocco. Niedobre Ripasso.


 

Capitel San Rocco

Valpolicella DOC Superiore

Ripasso 2010 TEDESCHI

 

Dostałem w prezencie, kupione u Mielżyńskiego za 71 złotych, ZONK!

UPDATE: piłem drugi raz u darczyńcy, który kupił też dla siebie. Moja butelka była trafiona. Nadal uważam, że nie jest warte ceny, ale wybitnie złe też nie jest. Wiśniowa pralinka, rodzynki, kwas i beczka.
 
Ileż było już dyskusji o tym, czy da się kupić w dyskoncie dobre wino. Czy wino za 20 złotych może smakować jak takie za 60? Mi przyszło postawić sobie zgoła inne pytanie. Czy można kupić u renomowanego importera wino za 70 i mieć wrażenie, że jest zdecydowanie gorsze niż Chianti z Tesco. Odpowiedź brzmi: można.
Zdecydowanie wolę pisać peany, zachwyty, hymny i pochwały niż treny. Zdarza mi się spuścić łaskawie zasłonę milczenia nad winem słabym i niegodnym łam tego bloga, ale tej butelce nie popuszczę. Pierwszy kieliszek pachniał niczym i smakował… niczym. Po przelaniu do karafki, drugi kieliszek rozwinął nieśmiałe aromaciki mokrej deski. Trzeci kieliszek chyba pokazał pełnię możliwości tego wina. Ledwie rozpoznawalny zapach stęchłych wiśni i surowego drewna. W ustach kwaśne, szorstkie i najzwyczajniej niesmaczne. Gdyby nie cena i nadzieja, że wino się nagle cudownie przeistoczy, wylałbym do zlewu. Zdecydowanie odradzam. Jednym z powodów, dla których omijam włoskie wina jest loteria w jakiej biorą udział. Trafić prawdziwie dobrą butelkę, nawet wydając spore pieniądze, jest równie trudno co wygrać w zdrapce.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz