Lengyel,
Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát
Jó napot kívánok,
Kolejne Winne Wtorki spędziliśmy
na Węgrzech i była to obecność niemal fizyczna. Jeden z uczestników z dużą
swadą pokazywał nam slajdy z wizyt w kolejnych słynnych winnicach kraju
bratanków. Zdjęcia i opowieść koncentrowały się głównie na części praktycznej,
jaką jest konsumpcja, co wzbudziło aplauz i aprobatę audytorium. Szczególnie
cenne były rady dotyczące praktycznego planowania degustacji – należy spać w
budynku znajdującym się w winnicy, lepiej pić na górce i skulać się do
hoteliku, niż się wspinać, nad Balatonem zawsze należy mieć badejki, sławy
węgierskiego winiarstwa jeżdżą dostawczakami z otwartymi drzwiami, względnie - węgierska szynka może się odbijać przez tydzień. Prelekcję przecinała dyskusja dotycząca degustowanych butelek.
Tokaj Satobbi Dry Furmint 2008
Dobogo Pinceszet - Mielżyński, około 50 złotych.
Pierwsze z dwóch degustowanych przez nas win wytrawnych. Aromaty i smaki typowe dla Tokaju, ale ta butelka
najlepsze lata miała już za sobą. W nosie wino jest przytłumione, choć
wyczuć można aromaty jabłka, gruszki, dymu palonych liści i nafty. W ustach
przyzwoite, ale nieco płaskie, niewiele w nim owocu, brakuje mu sprężystości i
owocowej rześkości. Lepiej czekać na nowsze roczniki.
Somloi Harslevelu 2009
Kolonics Pinceszet - przywiezione z Węgier przez prelegenta.
Wino z wąsatym Madziarem było już
zdecydowanie lepsze. Ponownie pojawiły się aromaty jabłek, gruszki, liści,
nafty i delikatnych perfum, z tym że ich intensywność było kilkukrotnie
mocniejsza. W ustach wino wibrowało świeżością i zachwycało balansem między
słodyczą i kwasowością.
Tokaji Harslevelu 2011,
Białe, jakościowe, półsłodkie. Importer: Bartex, cena około 20 złotych.
Niestety większość węgierskich
win dostępnych w szerokiej dystrybucji to butelki pokroju tego wynalazku. Okropny,
chemiczny ulepek o smaku soku winogronowego z kartonika, z domieszką alkoholu.
Nikt nie zdecydował się na drugi łyk, wylaliśmy w całości.
Tokaji Szamorodni Edes 2008
Kereskedohaz, cena około 20 złotych.
Słodki tokaj produkowany przez
państwowy kombinat o przerobie idącym w miliony butelek. Przyzwoite wino
deserowe o zapachu i smaku scukrzonego miodu. W półtonach pojawiają się też
suszone kandyzowane owoce. Można wypić bez żalu.
Satobbi
Tokaji Edes Szamorodni 2007, Mielżyński, cena około 50 złotych.
Druga już butelka od Dobogo
pokazała nam już potencjał możliwości tkwiących w węgrzynach. Nos silnie
miodowy ze wskazaniem na akację, uzupełniony nutami suszonych moreli. W ustach
również dominuje miód, ale wino, mimo wysokiego stopnia zawartości cukru w cukrze,
zachwyca lekkością. A tę z kolei generuje delikatna, acz wyczuwalna kwasowość.
Royal Tokaji
Ats Cuvee Late Harvest 2011, kupione w D.A.C, cena około 50 złotych
Wspaniała puenta wieczoru. Wino
autorstwa Karolyi Atsa, będące kupażem Furminta, Harslevelu i Muscat de Lunel.
W nosie aż bucha miodem, owocami tropikalnymi, świeżymi winogronami i gumą balonową
(coś między Donaldem i Turbo). W ustach
oleiste, intensywne, słooooodkie, choć odrobinę brakuje mu świeżości, choćby takiej jak w Satobbi.
Mam świadomość, że dotknęliśmy
promila tego, co do zaoferowania ma kraj bratanków. Zabrakło win czerwonych,
ale na nasze usprawiedliwienie mamy to, że powszechnie dostępne są niemal
wyłącznie Egri Bikavery, nierzadko rozlewane w Polsce, które niechybnie
podzieliłoby los Tokaju z Nowego Tomyśla.. I to chyba jedyna smutna konstatacja
tego wesołego wieczoru – dostępność win węgierskich w poznańskich sklepach jest
bardzo słaba. To co z kolei stoi na półkach jest podłej jakości. Miejmy nadzieję, że się to zmieni. To tyle z krainy wąsatych Madziarów.
Egészségedre!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz