wtorek, 7 maja 2013

Winne Wtorki – przy szabasowych świecach.

 

 

SHELL SEGAL IZRAEL

Cabernet Sauvignion, Argaman, Petit Syrah.

Kupiłem w Almie za trzydzieści dwa złote, koszerne i mierne..

 
Mój pierwszy raz z winami z Izraela miał miejsce w Le Passion du Vin. Do popicia wołowego steku zaproponowano mi Gamla Cabernet Sauvignon i było to wino znakomite, świetnie radzące sobie z wołowiną, masłem i ziołami. Shell Segal kosztował mnie w Almie trzydzieści dwa złote, czyli mniej więcej połowę ceny Gamli. Jeżeli udałoby się tej butelce osiągnąć połowę klasy poprzednika, byłbym kontent. Tymczasem Shell jest winem kompletnie innym, degustując w ciemno, nigdy nie domyśliłbym się, że mam do czynienia z Cabernetem. Wiele tłumaczy niski poziom alkoholu – ledwie 12%. W nosie dominują wytrawne owoce leśne, wiśnia i świeżo otwarta gaza (sic!). Ten medyczny aromat z czasem zanika, ustępując miejsca wiśniom. W ustach nikłe, delikatne, pozbawione ciała i tanin. Początkowo wyczuwamy owoce, następnie trochę miałkiej kwasowości i wino znika całkowicie, nie pozostawiając po sobie żadnych wspomnień na języku.
Trudno mi jednoznacznie ocenić to wino. Samo w sobie bardziej przypomina słabawego Pinota niż Caberneta, owocom brakuje intensywności, całości – siły wyrazu. Nie można mu jednak odmówić lekkości, delikatności czy wręcz orzeźwiającego charakteru. Z wiadomych względów nie łączyłbym go z wieprzowiną:) ale z delikatnie grillowaną jagnięciną powinno się uporać. Może się podobać, ale kompletnie nie moja bajka.

Inne koszerne butelki opisują:
Czerwone czy białe?
Blurppp
Środkowa Półka
Zakorkowani
Jongleur
Pisane Winem
Winne Przygody 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz