Quadrifolia by Vallado
Douro DOC 2011
Kupiłem w Biedronce za 18,99 złotych, szczęścia ta koniczyna nie przynosi...
Jednym z bardziej obleganych stoisk tegorocznego Grand Cru u
Mielżyńskiego było stoisko Quinta do Vallado. Znajdujące się pięćdziesiąt
metrów od najbliższej Biedronki, gdzie półki pełne są produktów tej słynnej
winnicy. Chodzi oczywiście o Quadrifolię, która ma zarówno swoich wiernych
fanów jak i przeciwników skłonnych wylewać ją do zlewu po pierwszym kieliszku. Dla
mnie czerwona Quadrifolia jest winem bardzo dobrym – zrobionym na potrzeby
masowego klienta, w sumie mało
portugalskim w wyrazie, ale nadal w czubie jakości win dostępnych w dyskontach.
Znalezienie na półkach
białej butelki Quadrifolii, a taka również występuje w przyrodzie, jest
niemal tak samo prawdopodobne jak znalezienie czterolistnej koniczynki. Po testach organoleptycznych śmiem twierdzić,
że nie jest to jednak jakaś wielka strata. Aromat wino ma przyjemny, z przewagą
gruszki i jabłka. W ustach jest już jednak słabawo. Jest oleiste, ale między
owocowością a dość wyraźnym, gryzącym alkoholem ma dziurę - jest pozbawione kwasowości. Zamiast orzeźwiać,
raczej męczy i o ile z jakąś sałatką, grillowanym drobiem mogłoby się dogadać,
o tyle pite solo radości nie daje. Lepiej szukać szczęścia gdzie indziej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz