Domace Plavac Mali,
Racisce, Korcula 2012
Prezent od serca. Wspaniałe..
Budzi mnie szum fal Jadrana bijący delikatnie o małą
plażyczkę za moim oknem. Wstaję wcześnie, zanim rodzina zacznie się kokosić i
idę do bistro Cin&Cin na kawę. Tutaj, niezależnie od klasy lokalu, ekspresy
są włoskie, wielkie i parzą świetne espresso. W barze już pełno, lokalsi
omawiają najnowsze wydarzenia by po godzinie odpalić pierwsze butelki travaricy
czy innego pelinkovaca i zacząć rżnąć w karciochy. Ich kłótnie będzie słychać
aż do osiemnastej. Na lazurowej wodzie
kołyszą się białe łódeczki, palmy dają jeszcze cień, zanim słońce zacznie grzać
na dobre. Patrzę jeszcze na otaczające mnie drzewa, uginające się od oliwek,
cytryn, mandarynek, oliwek, kaparów i pociągam pierwszy łyk kawy, czarnej,
gorzkiej i tłustej. I tak jak tata Mikołajka myślę z satysfakcją o wszystkich
tych, co w Polsce, za biurkami, w autobusach, korkach, smagani wrześniowym deszczem i wiatrem.
Pobyt w Chorwacji warto zacząć od kupna oliwy. Tutaj tłoczy
ją każdy i jeżeli robi to dla siebie, to
bez pudła będzie ona miała oszałamiający smak i zapach. Kiedy nasza
przemiła gospodyni w gratisie dorzuciła mi plastikową butlę wina własnej
roboty, uśmiechnąłem się uprzejmie, nie licząc na zbyt wiele. Dzień później
nalałem sobie kieliszek i szybciutko poszedłem po następny. To wino było po
stokroć lepsze od wszystkich kupnych win czerwonych konsumowanych w konobach i
knajpkach. Kapitalna koncentracja, moc owocu, z akcentem na delikatnie dżemowate
maliny, jeżyny i śliwy. Końcówka lekko pieprzna, słonawa, z ziołową z nutą
czegoś, co mnie osobiście przypomina syrop na kaszel. Szybko poszedłem obadać
temat. Za apartamentem na raszkach rosła całkiem pokaźne parcelka Plavaca Mali.
Skubnąłem co nieco, owoce ma czarne, nieduże, o bardzo grubej, cierpkiej skórce,
okalającej słodki miąższ, Odwróciłem się i moim oczom ukazała się panorama
Korculi, nie tak dalekiego Hvaru i majaczących w oddali szczytów gór Biokovo. Ogródek
Pani był dla mnie przez chwilę najwspanialszym terroir na świecie.
Oczywiście wiozę dwie butle tego wina do domu i zdaję sobie
sprawę, że większość takich zdobyczy traci na wspaniałości z każdym przebytym
kilometrem. Na wakacjach takich jak te, wszystko zawsze smakuje lepiej,
mocniej, bardziej. Mam też jednak silne wrażenie, że Plavac babci Mariji będzie
wyjątkiem od tej reguły…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz