wtorek, 15 października 2013

Winne Wtorki - John Cleese, Syria i zagubiona owca.


Lost Sheep 2011
Merlot, Cabernet Sauvignon
South Eastern Australia


Kupiłem w Marks&Spencer, w promocji, za 17,99 złotych. Lubię to!



Jedną z najśmieszniejszych rzeczy jakie udało mi się ostatnio znaleźć w internecie był komentarz John Cleese do sytuacji w Syrii i międzynarodowego na nią odzewu:

W związku z ostatnimi wydarzeniami w Syrii, Brytyjczycy poczuli ukłucie niepokoju. W związku z tym, w Wielkiej Brytanii podniesiono stopień zagrożenia z "Podirytowany" do "Zezłoszczony". Jak zapowiadają źródła rządowe, może on zostać powtórnie podniesiony do "Rozgniewany", lub nawet "Oburzony". Anglia ostatni raz podniosła stopień zagrożenia do "Oburzonego" w 1940, kiedy prawie skończyła się herbata. Zmieniono również skategoryzowanie terrorystów. Dotychczas określano ich jako "Męczących", teraz znaleźli się w kategorii "Nieznośnych". Ostatni raz użyto tej kategorii zagrożenia w 1588, kiedy Brytanii zagrażała hiszpańska armada.

Szkoci z kolei zmienili poziom zagrożenia z "Wkur**ieni" na "Skopmy tyłki skur**wysynom". Szkoci nie znają innych poziomów zagrożenia. Właśnie dlatego przez ostatnie 300 lat byli wystawiani na pierwszej linii przez Armię Brytyjską.

Rząd Francji ogłosił wczoraj zmianę poziomu zagrożenia z "Uciekaj" na "Kryj się". To prawie najwyższy stopień w tamtejszym systemie - wyżej są jedynie "Kolaboruj" i "Poddaj się". Podniesienie poziomu zagrożenia ma związek z pożarem fabryki białych flag, który znacząco zmniejszył zdolności obronne francuskiej armii.

W tym samym czasie Australia podniosła poziom zagrożenia ze "Spoko wodza" na "Biedzie dobrze, ziomek". Do najwyższego poziomu zagrożenia pozostały "Kurka, chyba odwołam grilla w weekend" i "Grill odwołany". Nigdy w historii Australii nie wystąpiła jeszcze sytuacja wymagająca odwołania grilla.


Wino Lost Sheep kupione w M&S, trochę wbrew imperatywowi australijskiego Shiraza, jest wypisz wymaluj winem typu  „Spoko wodza” Pachnie bardzo intensywnie i owocowo – dominują nuty czereśni, jeżyn, delikatnie złamane tytoniem fajkowym i pieprzem. W ustach również dominuje owoc, ale średniej konstrukcji ciało rozpięte jest na całkiem konkretnej kwasowości. Końcówka jest lekko pikantna, z likierowym, rozgrzewającym zakończeniem. Takie wina trzeba lubić. Niebezpiecznie balansują na granicy kiczu, są tak łatwe i przyjemne, że można kwestionować ich autentyczność, trudno niekiedy wskazać też różnice pomiędzy poszczególnymi szczepami, apelacjami i krajami..  To co należy w nich jednak docenić to ich wigor, temperament i cudowną wręcz owocowość. Bo czyż nie o to wszystko chodzi w winach za kilkanaście złociszy? Biędzie dobrze ziomek!

W ramach tej edycji Winnych Wtorków:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz