niedziela, 17 listopada 2013

Pribidrag i potomkowie. Plavac Mali Bartul Cebalo 2010



Plavac Mali Bartul Cebalo 2010

Kupione w Lumbardzie, za 45 kuna, dla mnie smak wakacji...


Pokażcie mi choć jednego, który nie wpisał kiedyś swojego nazwiska w wyszukiwarkę by sprawdzić, gdzie w Polsce czy na świecie są jego krewniacy i czym się zajmują. Osobiście korespondowałem ze Stawickimi, z całej Polski, z kilku różnych stanów Ameryki, kilku różnych państwa świata. Ba, jadłem nawet kebab u paryskich Arabów, dziwnym trafem noszących to same nazwisko co ja! Dowiedziałem się z resztą o nich od polskiego księdza, również Stawickiego, który skserował mi artykuł o aferze Staviskiego, autora jednej z pierwszych piramid finansowych, zastrzelonego w niewyjaśnionych okolicznościach w Chamonix, w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Skandal związany z jego osobą i powiązaniami z politykami był tak duży, że pojęcie afery Staviskiego weszło do codziennego języka francuskiego oznaczając jakieś szemrane interesy.

U żadnej nacji dążność do odszukania swoich przodków nie jest jednak tak silna, jak u Amerykanów. Z wiadomych zresztą względów. Stąd też, jeżeli uznamy, że nie ma wina, które lepiej oddawałoby amerykańskiego ducha, niż Zinfandel, krucjata odszukania jego korzeni była tylko kwestią czasu. Pierwszym odnalezionym przodkiem było włoskie Primitivo, święcące triumfy zwłaszcza na obcasie włoskiego buta. Nie wiem czy powinowactwo z południowowłoskim dzikusem nie do końca satysfakcjonowało Amerykanów, ale szukali dalej, trafiając do Chorwacji. Tam, gdzieś na obrzeżach Splitu, znaleziono niewielką uprawę Crljenaka Kastelanskiego i nie mógł się chłopina wymówić ojcostwa swoich włoskich i amerykańskich potomków. Amerykanom było jednak nadal mało. Zatrudnieni do poszukiwań lokalni naukowcy przenieśli Amerykanom upragnione trofeum – stuletni liść ze spiltskiego herbarium. I było praprzodek Zina – stary Pribidrag. Co najważniejsze w tym całym geneologicznym zamieszaniu, Pribidrag był szlachcicem pełną gębą, który pierwszy raz odnotowany został w annałach historii już w trzynastym wieku. Amerykanie byli zadowoleni.


Jaki to ma związek z Plavacem Malim, którego nazwę przetłumaczyć można jako Mały Niebieski? Ano jest on synowcem starego Pribidraga z jego związku z Dobricicami z wyspy Solta. Stylistycznie jednak od swoich rodziców nie odbiega. Recenzowaną butelkę kupiłem bezpośrednio u winiarza, Bartula Cebalo z winiarni Grk, w chorwackiej Lumbardzie. Jako że był już prawie październik, trafiłem na dzień zbiorów i frasunek winiarza -  w tym roku owoce miały nadprogramową ilość cukru. 


Wino ma średnie ciało, ładny aromat dżemu jeżynowego z nutami śliwek i ziół. W ustach również dominują owoce, uzupełnione przyjemnym tostowym akcentem. Wino spędziło sześć miesięcy w dębowych beczkach, co nadało mu dodatkowej głębi, uwypuklając jeszcze, mocne w przypadku Plavaca, taniny. Mimo wysokich poziomów cukru, z jakimi rokrocznie zmaga się winiarz, kwasowości jest tutaj sporo i wino pije się po prostu świetnie. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz