Plavac Mali Bartul Cebalo 2010
Kupione w Lumbardzie, za 45 kuna, dla mnie smak wakacji...
Pokażcie mi
choć jednego, który nie wpisał kiedyś swojego nazwiska w wyszukiwarkę by
sprawdzić, gdzie w Polsce czy na świecie są jego krewniacy i czym się zajmują.
Osobiście korespondowałem ze Stawickimi, z całej Polski, z kilku różnych stanów
Ameryki, kilku różnych państwa świata. Ba, jadłem nawet kebab u paryskich
Arabów, dziwnym trafem noszących to same nazwisko co ja! Dowiedziałem się z
resztą o nich od polskiego księdza, również Stawickiego, który skserował mi
artykuł o aferze Staviskiego, autora jednej z pierwszych piramid finansowych,
zastrzelonego w niewyjaśnionych okolicznościach w Chamonix, w latach
trzydziestych ubiegłego wieku. Skandal związany z jego osobą i powiązaniami z
politykami był tak duży, że pojęcie afery Staviskiego weszło do codziennego języka
francuskiego oznaczając jakieś szemrane interesy.
U żadnej
nacji dążność do odszukania swoich przodków nie jest jednak tak silna, jak u
Amerykanów. Z wiadomych zresztą względów. Stąd też, jeżeli uznamy, że nie ma
wina, które lepiej oddawałoby amerykańskiego ducha, niż Zinfandel, krucjata
odszukania jego korzeni była tylko kwestią czasu. Pierwszym odnalezionym
przodkiem było włoskie Primitivo, święcące triumfy zwłaszcza na obcasie
włoskiego buta. Nie wiem czy powinowactwo z południowowłoskim dzikusem nie do
końca satysfakcjonowało Amerykanów, ale szukali dalej, trafiając do Chorwacji. Tam,
gdzieś na obrzeżach Splitu, znaleziono niewielką uprawę Crljenaka Kastelanskiego i nie mógł się chłopina
wymówić ojcostwa swoich włoskich i amerykańskich potomków. Amerykanom było
jednak nadal mało. Zatrudnieni do poszukiwań lokalni naukowcy przenieśli
Amerykanom upragnione trofeum – stuletni liść ze spiltskiego herbarium. I było
praprzodek Zina – stary Pribidrag. Co najważniejsze w tym całym geneologicznym
zamieszaniu, Pribidrag był szlachcicem pełną gębą, który pierwszy raz
odnotowany został w annałach historii już w trzynastym wieku. Amerykanie byli
zadowoleni.
Jaki to ma związek z Plavacem Malim, którego nazwę
przetłumaczyć można jako Mały Niebieski? Ano jest on synowcem starego
Pribidraga z jego związku z Dobricicami z wyspy Solta. Stylistycznie jednak od
swoich rodziców nie odbiega. Recenzowaną butelkę kupiłem bezpośrednio u
winiarza, Bartula Cebalo z winiarni Grk, w chorwackiej Lumbardzie. Jako że był
już prawie październik, trafiłem na dzień zbiorów i frasunek winiarza - w tym roku owoce miały nadprogramową ilość
cukru.
Wino ma średnie ciało, ładny aromat dżemu jeżynowego z nutami śliwek i
ziół. W ustach również dominują owoce, uzupełnione przyjemnym tostowym
akcentem. Wino spędziło sześć miesięcy w dębowych beczkach, co nadało mu
dodatkowej głębi, uwypuklając jeszcze, mocne w przypadku Plavaca, taniny. Mimo
wysokich poziomów cukru, z jakimi rokrocznie zmaga się winiarz, kwasowości jest
tutaj sporo i wino pije się po prostu świetnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz