poniedziałek, 21 stycznia 2013

Owocowa eksplozja! Cantiga Tempranillo, Rioja Alta.


 

 

Cantiga Tempranillo

Bodegas Daniel Puras, Rioja Alta

Rioja DOeC, Hiszpania

 

Kupiłem w Vinoli, punkt w SPOT za 28 złotych, bardzo polecam.

 
 
Opisywana poprzednio butelka została wyprodukowana przez korporację wypuszczającą na rynek kilkadziesiąt milionów butelek wina rocznie. Mocno odbiega to od romantycznych wyobrażeń winiarza, który sam dogląda krzewów, pieści owoce, ręcznie je zbiera, depcze swoja stopą, lub stopami swojej pięknej i młodej córki, a następnie czuwa na dojrzewaniem trunku i rozlaniem do butelek. Odpuśćmy mu i nie każmy samemu projektować etykiet i ręcznie ich naklejać. W przypadku Cantigi, ta naiwna wizja jest prawdziwa niemal w całości.

Winnica położona jest w Briones, średniowiecznym miasteczku w Rioja Alta. Cała posiadłość liczy 11 hektarów i właściciel, Daniel Puras, dba o to, by zbiory z hektara nie przekraczały sześciu ton. Uprawa wyłącznie Tempranillo, stosuje zbiory ręczne i w swojej ofercie ma tylko dwie etykiety. Crianzę, która dojrzewa 15 miesięcy w dębowej beczce i zwykłe Tempranillo, które ma z nią kontakt przez 5 miesięcy.  Nic na stronie nie napisali o córce, a szkoda…

Zapach jest dość pospolity – ładny i czysty, z akcentami wiśni i czarnej porzeczki. Za to w ustach owoce wręcz eksplodują, co więcej są nieźle spuentowane kwasowością. Dodatkowo, to wino nie jest banalne w swej owocowej prostocie, bo na drugim planie pojawiają się słone nuty mineralne oraz gorzkawe kawa i kakao. Jak na wino do trzydziestu złotych koncentracja i długość na zadziwiającym poziomie. Bardzo dobra propozycja!
Na zdjęciach pieczywo własnej roboty, Chorizo, oliwki nadziewane anchovis i tapenade. Miły "hiszpański" wieczór.
 

piątek, 18 stycznia 2013

Marques de la Concordia kręci bękę

 

Marques de la Concordia,

Hacienda Zorita,

Temranillo, criado en barrica, 12 mesas

Castilla y León (Vino de la tierra) Hiszpania,

 

Kupiłem u Mielżyńskiego za 25 złotych, ciekawe, ale już do niego nie wrócę.

 

To wino jest naprawdę zgrabnie zrobione. Są i ciemne owoce i zdrowa kwasowość i dębowa beczka. Tylko, że tutaj akcent zdecydowanie położony jest na beczkę. Nie chodzi tu o taką mdławą nutę waniliowego aromatu do ciast, ale cierpką, drewnianą goryczkę, która skutecznie zmazuje i owoc i kwasowość zostawiając nas z posmakiem żucia dębowych gałązek. Nigdy ich nie żułem, Ty pewnie też, ale jeśliś ciekaw jak to mogłoby wyglądać – kup sobie butelkę tego wina. To nie znaczy, że nie warto kupić. Warto, bo w tej cenie nadal jest to bardzo ciekawe wino, dające nam możliwość przekonania się czy lubimy taki styl, czy nie. Czy w tanim, bądź co bądź, winie wolimy rozbuchane owoce, czy wizytę w tartaku.
Na plus ładna etykieta i świadomość, że wino dojrzewało w piwinicach posiadłości, w której Krzysztof Kolumb nabierał sił przed swą zamorską wyprawą.

niedziela, 13 stycznia 2013

Crozes-Hermitage z Marks & Spencers


Crozes-Hermitage 2008

Apellation Crozes-Hermitage Controlle

Syrah, dojrzewające w beczce z dębu francuskiego

Enolog – Xavier Frouin

 


Kupiłem w promocji Marks & Spencer, cena 34 złote po przecenie, nie polecam


 
 


Le Froglet

Syrah

Vine de France

 

Kupiłem w promocji Marks & Spencer, cena 18 złotych po przecenie, rewelacja.

 
Hrabianka Crozes-Hermitage zaniosła się kaszlem.. jak zwykle o tej porze roku dręczyły ją suchoty. Była blada, papierowa skóra opinała jej chude i wątłe ciało. Pachniała drogą perfumą, ale wewnętrznej pustki nie ubierała nawet zdobna suknia. Jedyne co sprawiało, że interesowali się nią młodzieńcy było jej nazwisko. Z zazdrością spojrzała na swą służkę, Syrah le Froglet, której bujne kształty i zamaszyste ruchy wypełniały całą przestrzeń  pokoju. Dziewczyna niosła ze sobą zapach ogrodowych owoców umytych letnim deszczem i nutę kakao, którym upaprała się przygotowując je dla hrabianki. Schyliła się by podnieść upuszczoną szmatkę i spod czerwonej, prostej sukienki wychynęły na świat, proste i mocne łydki podrapane od wieczornego gonienia się z parobkami po ściernisku… :)
 
Taki obraz urodził się w mojej głowie podczas równoległej degustacji dwóch Syrah kupionych w promocji Marks&Spencer’s. Crozes Hermitage było klapą na całej linni. Nie miało ani ciała, ani smaku, ni pazura. Pachniało mdłym budyniem i nawet dekantacja i chwila oddechu  nie dały mu drugiego życia. Tymczasem butelka Syrah za kilkanaście złotych było niczym wejście opisanej wyżej służki do dusznego pokoju. Aż mnie oszołomiło soczystością czarnej porzeczki i wiśni oraz intensywnością czekolady i pieprzu.
 
Nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak? Czy wina z C-H powinny być takie wiotkie, puste i mój prosty gust i smak nie ogarnia ich wyrafinowania? Zakochałem się w prostej wieśniaczce…

czwartek, 10 stycznia 2013

Chianti, płazy, Dante i towarzysz Winnicki

Chianti Colli Fiorentini

DOCG

Haziena Uggiano, Florencja, Włochy


 

Kupiłem w Żabce za 24 złote… pocałuj Żabkę w łapkę!


 

Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją…  Takie myśli towarzyszyć muszą każdemu entuzjaście wina wysłanego do Żabki po brakującą w domu mąkę czy mleko. Chyba, że jest to winoman masochista, który przyszedł po kilka butelek mołdawskiego Kagora.  Żabka postanowiła to zmienić i od kilku dni ajenci z nabożną czcią upychają między tanim Chile i wiśniówkami babuni Chteauneufy, Brunello i Chablisy. Mnie w oko i w rękę wpadło Chianti DOCG Colli Fiornetini.  Jeżeli jakość nowych butelek Płaza (skoro Biedronkę nazywamy Owadem…) jest taka jak tego Chianti, będę zachwycony. To wino jest bardzo dobre.  Pachnie dojrzałymi, czerwonymi owocami z nutą kwiatów, na języku dodaje od siebie bardzo ładny balans między owocem i kwasowością i wyraźne, ziemiste akcenty. Czuć beczkę, ale to wino jest jej wanilią ledwie muśnięte. Ma odpowiednią koncentrację ale pozostaje lekkie i żwawe, bardzo przyjemne w piciu, czemu sprzyja też niski poziom alkoholu. Polecam i mam nadzieję, że będzie w stałej ofercie.

Dla zainteresowanych historią tego wina, jest produkowane pod Florencją przez Aziendę Uggiano, której właścicielem i głównym enologiem jest Giuseppe Losapio, absolwent enologii uniwersytetu we Francji, mający 35 lat doświadczenia w produkowaniu win włoskich. Głównym konikiem Pana Losapio jest obniżanie poziomu alkoholu win w celu uwydatnienia owocowego bukietu Sangiovese. Ta konkretna butelka ma na etykiecie obraz przedstawiający Dante Alighieriego. Wzięło się to stąd, że wino to wygrało konkurs ogłoszony przez merostwo Florencji  na oficjalne wino upamiętniające otwarcie muzeum Dantego.

A teraz wino to stoi na półkach w Żabce, na każdym polskim rogu… Od dziś, cytując klasyka, towarzysza Jana Winnickiego, który przy dwudziestym stopniu zasilania zaprosił wszystkich na mecz:  „Żaba, mamy gości… Cieszysz się?”

 

 

wtorek, 8 stycznia 2013

Comment ça va? CAVA!


 

 

Heretat el Padruell

CAVA BRUT

Xarel-lo, Macabeu, Parellada

 


Kupiłem w Biedronce, 14,99  … uwielbiam ją, ona tu jest…

 



Sylwester 2012 miał dwa hity. Pierwszym była piosenka „Ona tańczy dla mnie” drugim wino słodkie musujące Michel z Biedronki.  Nie mnie zajmować się fenomenem tego utworu, przyznaje jednak, że i mnie zdarza się nucić, że ona tu jest. Wina Michel nie przełknąłbym jednak nawet za dopłatą. Takie słodkie gazowane coś ma dla mnie jednoznacznie odrażające wspomnienie imprez sylwestrowych z lat licealnych i studenckich, które same w sobie były wspaniałe i szalone, ale przełknięcie na nich pierwszego łyczka bąbelków najczęściej stawało się zaczątkiem Procesu. Procesu przebiegającego w fazach – zaduma, osłabienie woli taneczno-towarzyskiej, małomówność, wewnętrzna dyskusja – „dasz radę, to zaraz minie”, bieg do toalety i czułe objęcia Wiadomo Kogo.

Napój Michel kosztował w rzeczonej sieci tyle samo co butelka CAVY, do wyboru były dwie pozycje –zbierająca niezłe recenzje Villa Conchi oraz CAVA Heretat el Padruell. Tę drugą kupiłem wczoraj i została wypita do kolacji złożonej z pieczywa własnego wypieku, sera i oliwek. Trudno spodziewać się fajerwerków po winie kosztującym piętnaście złotych.  Zapach i smak jabłek, odrobina cytrusów i długi posmak cytrusowych pestek (wiem, bo akurat pestki wszelkiego rodzaju, przy okazji konsumpcji owoców, pożeram namiętnie). Czyli ta CAVA była taka „comme ci, comme ça.” Z przekąskami piło się świetnie, podjąłem postanowienie częstszego sięgania po proste bąbelki do prostych posiłków, bo i we mnie pokutuje silny stereotyp sylwestrowo toastowy. Niestety, prawdopodobieństwo, że prosta CAVA wypchnie z rynku Michela jest takie, jak to, że ogólnopolskim hitem kolejnej sylwestrowej nocy będzie singiel Edyty Bartosiewicz, czyli bliskie zero.


niedziela, 6 stycznia 2013

Tag? Tak!

 

Vale da Mina 

Vinho Regional Alentejano Tinto 2010

Trincadeira, Castelao, Aragonez

Enolog: Luis Duarte


Kupiłem u Mielżyńskiego, 29 złotych - ŚWIETNE


Loios Reserva

Vinho Regional Alentejano Tinto 2011

Trincadeira, Aragonez, Alicante Bouschet, Cabernet Sauvignon

Enolog: Joao Portugal


Kupiłem w Biedronce, 25 złotych, nie urywa...



Na weekend zaopatrzyłem się w dwie butelki, które bardzo wiele łączyło i jeszcze więcej dzieliło. Wspólne były następujące cechy:

- oba wina powstały w Alentejo

- wyprodukowano je z podobnych szczepów z przewagą Aragonez (w Alentejo tak nazywa się Tempranillo.

- oba swym nazwiskiem firmuje znany enolog – Joao Portugal Ramos i Luis Duarte.

- obie butelki nie przekraczają cenowo trzydziestu złotych.

Różnice były natomiast następujące:

- jedno wino kupiłem w dyskoncie, drugie w specjalistycznym sklepie

- Vale da Mina mnie zachwyciło, uwiodło i stan ten trwał od pierwszego do ostatniego łyka

-Loios początkowo mnie odrzucił, rozzłościł, zmusił do wędrówki pieszo w deszczu do Mielżyńskiego (daleko nie mam, ale zawsze), dzień później jednak się zrehabilitował i przywrócił wiarę w wino z dyskontów.

Butelkę z Biedronki otworzyłem w piątek i nic się w nim nie zgadzało, owocu było jak na lekarstwo, pojawiły się jakieś nieczyste kiszone nuty i alkohol. Jako, że piątek bez dobrego wina piątkiem straconym, zmuszony byłem do wspomnianej wycieczki. Otworzyłem VdM i doznałem iluminacji. Mnóstwo dojrzałych malin, truskawek, wanilii, nut pudrowych damskich perfum. Znakomita, oleista koncentracja, eukaliptusowe kręcenie w nosie… To chyba najlepsze wino budżetowe, jakie dotąd piłem. Loios odstał z kolei swoje i następnego dnia stał się winem bardzo dobrym. Wniosek więc jest taki, że temu winu należy dać odpocząć i umożliwić jako takie ogarnięcie. Wrócił owoc w postaci śliwek i porzeczki, zniknęły aromaty kiszonki, mocne taniny i solidny alkohol ładnie to wszystko puentowały. Poziom zachwytu VdM był nie do osiągnięcia, ale dokończyłem z dużą przyjemnością. Luis pokonuje więc Joao stosunkiem 10:6. A ja zrobię sobie mały zapas VdM, bo może szybko zniknąć -  klienci Mielżyńskiego kupują je w zastępstwie medalowego Barao de Villar.


 


 

środa, 2 stycznia 2013

Portugalia Sylwestrowo - Vallado Douro 2010

 

Vallado Douro 2010

Vinho Tinto

Touriga Franca (30%), Touriga Nacional (25%), Tinta Roriz (20%), Sousão (5%) Vinhas Velhas (20%)

Quinta doVallado, Douro, Portugalia

 


Kupiłem u Mielżyńskiego, około 50 złotych, polecam




 

 

Quinta do Vallado jest wytwórnią, której winemaker, Francisco Olazabal,jest członkiem Douro Boys. Dystrybucją większości etykiet zajmuje się Mielżyński, ale jej podstawowe wino, Quadrifolia, jest dystrybuowane przez Biedronkę. Różnica między obiema etykietami jest taka, że do Vallado dodawane jest 20% wina ze starych, siedemdziesięcioletnich winnic, z których część jest deptana i fermentowana w dębinie. Przekłada się to na wyczuwalnie większą koncentrację wina, znacząco większą intensywność i cielistość. Po godzinie od otwarcia wino rozwinęło piękne nuty czerwonych owoców. W ustach jest okrągłe, mocno owocowe, ale ma też dość wyraźne taniny i zdecydowany pazur. Dobrze wydany banknot z Kazimierzem Wielkim...